wtorek, 30 sierpnia 2011

rozdział drugi .

Poczułam , że się zatrzymaliśmy. Spojrzałam przez okno . No tak, to przystanek . Więc wysiadka . Oczywiście jak większość osób idę w stronę sklepu . Przecież nie będę jechała tak bez niczego . Jakieś picie , coś słodkiego no i może jakieś chipsy . Tak, myślę że mi wystarczy , nie chce się objadać .
Płace w kasie . Wychodząc rozglądam się dookoła . W głowie milion myśli : jak to będzie i takie tam .
W sumie to dobrze że jest Klaudia . Bez niej to bym się chyba zgubiła tu .
Z daleka słychać krzyk żebyśmy sie schodzili już, bo zaraz odjeżdżamy . No dobra, to idę . Wsiadam do autobusu i idę na swoje miejsce . Czekam jeszcze tylko na Klaudię . I znów odjazd . Czuję że przysypiam .
Obudziły mnie krzyki mężczyzny jesteśmy na miejscu ! Ciężko mi jest wszystko w tak krótkim czasie  pozbierać a trochę tego jest . Ok . Mam wszystko . Teraz po torbę . Szarpie za nią , coraz mocniej . Czemu ta głupia torba nie chce wyjść ?! Już na samym początku muszę mieć jakiś problem ? Powtarzałam w myślach .Nagle poczułam dotyk . Spojrzałam i oczom wierzyć nie mogłam . On był chyba najprzystojniejszym chłopakiem jakiego widziałam . Daj, pomogę Ci . Powiedział nieznajomy . Na sam jego widok zatkało mnie , a jeszcze usłyszałam te słowa. No oczywiście że dam mu pomóc , no w końcu czemu nie .
Za jednym pociągnięciem torba wyleciała z bagażnika . Nie mogę uwierzyć . Jemu się udało a mi tyle razy nie . To chyba nie był przypadek .
  Dziękuję Ci bardzoNie ma za co, Konrad jestem . A ja Zuza . 
No więc chyba nie będzie aż tak strasznie, a jeszcze jak jest ON . Nagle głos zbiórka! Wszyscy ustawiamy się w szeregu no i idziemy na miejsce . Po paru minutach jesteśmy . Namioty już rozstawione . Nic tylko się rozpakować . I tak właśnie zrobiłam .
Pogoda nieco się popsuła. Musieliśmy siedzieć w namiotach . Przyszła pora na obiad . Ciepłe jedzenie trzymałam na kolanach . Fajnie, bo trochę mnie ogrzało .
Ale ciągle myślałam o Konradzie , i o tym co się działo z tą torbą . Czemu tak a nie inaczej ? Miliony myśli przechodziły przez moją głowę . Przez to strasznie szybko zleciał mi czas i zrobił się wieczór . Śpiwór wyciągnięty , kanadyjka ładnie zaścielona . No to idziemy spać. Jak trzeba .

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

rozdział pierwszy .

Tak , to właśnie dzisiaj . Spakowana , myślę że jednak nic nie zapomniałam . Ostatni raz rozglądam się po pokoju . Z dołu słyszę krzyk mamy. Idziesz ty w końcu , czy zostajesz ?! Na te słowa zabrałam rzeczy , wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi . Z trudem zapakowałam torbę do bagażnika . Usiadłam na swoim miejscu i ruszyłyśmy . W pewnym sensie cieszyłam się że w końcu odpocznę od wścibskiej siostry i ciągle mającej na mnie jakiegoś asa w rękawie  matki . No a z drugiej strony przecież ja tam nikogo nie będę znała . Szybko stwierdziłam że to nie ma sensu bo i tak jedziemy tam tylko na tydzień . Pewnie nie zdążę nikogo bardziej poznać .
Ciągle zaprzątałam sobie głowę myślami jak tam może być , czy kogoś poznam i tego typu bzdety . Tak jak zwykle . Nagle głos mamy przerwał tą burze w mojej głowie ,  jesteśmy na miejscu . Wysiadam z samochodu cała w nerwach, no ale przecież jest spoko , nie ma się czym martwić .
Podała mi torbę i powiedziała uważaj na siebie . Zabrałam torbę i poszłam w kierunku tych osób które znałam . Po drodze uświadomiłam sobie , że mama też się cieszy że jade . No w końcu będzie miała spokój na który tak czekała . No nic, ja przecież też od nich odpoczne . Na tą myśl uśmiech sam pojawił mi się na twarzy .
Zuza ! chodź tu ! usłyszałam głos Klaudii . Podeszłam . właśnie czekaliśmy na ciebie . Dawaj tą torbę zapakujemy ci ją i wsiadamy , przecież nie będziemy się gotować na tym słońcu .No i zrobiłam tak jak powiedziała . Przekazałam swoją torbę Maxowi , który włożył ją do bagarznika wielkiego autobusu .
Poczułam mocne szarpnięcie mojej ręki . gdy się okazało była to Klaudia . No  chodź Zuza ! pójdziemy na koniec, tam zawsze jest extra zabawa . No więc zrobiłam tak jak mówiła . wchodząc do autokaru spojrzałam na liczną grupkę ludzi czekających na opiekuna , a każdy zajmujący się sobą .
Gdy zobaczyłam ten zarażający wszystkich uśmiech Klaudii sama poczułam się lepiej . Na mojej twarzy również zawitał co prawda nie tak głęboki jak jej , ale zdecydowanie pokazujący lepszy humor uśmiech .
Gdy już wszyscy byliśmy w autobusie na swoich miejscach , gdy poczuliśmy że kierowca odpala pojazd  i poczuliśmy ze jedziemy krzyknęliśmy HEJ PRZYGODO ! DO KRAKOWA !!
Po tym poczułam się super , nie zważając na to co będzie . Po prostu będę się dobrze bawić  ! : )